Dzięki AI miejsc pracy będzie mniej, ale praca na nich znacznie cięższa i stresująca

Posłuchaj:
Udostępnij:

Mam nieodparte wrażenie, że popularne – w mediach, na konferencjach – dyskusje wokół pracy w czasach ekspansji rozwiązań AI koncentrują się na problemach drugorzędnych i dość łatwych do rozwiązania, a ponadto zastanawiająco harmonijnie współbrzmią z narracją dostawców technologii, którym przecież zależy na pozyskaniu klientów. Dostawcy wyrażając troskę o pracę w organizacjach, w których zostanie wdrożona AI, uwiarygadniają się w ich oczach, ale ponieważ nie są to właściwe problemy – tylko takie do gadulstwa i PR – nie zrażają do technologii i też nie motywują do działań zapobiegającym negatywnym konsekwencjom.

Rozprawmy się z tą hipokryzją. Przeciwstawiamy się popularnej narracji, że problem jest tylko w liczbie miejsc pracy dla ludzi. Problemem jest przygotowanie się na pracę w środowisku wyśrubowanych celów i wymagań wobec człowieka, gdy AI się rozprzestrzeni.

Nie dyskutujmy, czy miejsc pracy będzie wystarczająco dużo w stosunku do chętnych do pracy. To są długofalowe procesy, z wielką liczbą parametrów, o których dzisiaj niewiele wiemy.

Zajmijmy się tym, co już się dzieje w firmach i innych organizacjach, a za chwilę upowszechni się wraz z rozwiązaniami AI i innymi automatyzacjami.

  1. Zastosowanie narzędzi AI przyspiesza pewien odcinek procesu – np. dostarcza analizę, dokumenty lub scenariusze do decyzji – ale na pozostałych odcinkach są ludzie, którzy muszą ten wsad przetworzyć, dokończyć wykonanie zadania lub podjąć decyzję. Obciążenie pracą tych osób znacznie wzrasta, powodując zmęczenie i stres. Nie są w stanie pracować tak szybko i sprawnie jak automaty, są ludźmi i mogą pracować tylko jak ludzie. Próbując dostosować się do tempa automatu, będą popełniać błędy. Przyspieszenie tylko na jednym odcinku procesu nie powoduje usprawnienia całego procesu, lecz gorszą jakość pracy na odcinku za tym zautomatyzowanym.

Nie jest to nowa sytuacja w gospodarce. W produkcji wpisuje się w zagadnienie wąskich gardeł, znane od dziesięcioleci i dobrze opisane, włącznie z rekomendacjami rozwiązań, choćby TOC (teoria ograniczeń), co może warto teraz przypomnieć.

Z bliższych czasów i pracy umysłowej znamy temat choćby z zastosowania robotów software’owych RPA, na które boom pojawił się 6 lat temu i wygenerował właśnie również takie efekty. Nauczyliśmy się je rozwiązywać.

Jednak teraz mamy do czynienia z o wiele szybszym i bardziej wszechstronnym narzędziem, które będzie nam deptać po piętach aż do zranienia, a i tak nie będziemy umieli tak szybko przetwarzać tego, co nam dostarczy.

 

  1. Z powodu tego samego zjawiska istnieje ryzyko gorszych decyzji, tak właśnie gorszych! Urok i atrakcyjność systemów AI polega na tym, że działają one szybko i na ogromną skalę, sugerując w krótkim czasie więcej sugestii, możliwości, celów, informacji, z którymi menedżer czy pracownik coś powinien zrobić, podjąć jakąś decyzję. Tymczasem nie mamy zasobów mentalnych do podejmowania decyzji tak szybko, jak działa technologia, co powoduje większą chęć, aby nie myśleć, lecz iść za najłatwiejszą sugestią technologii. W istocie możemy mieć do czynienia z wymuszonym outsourcingiem decyzji na rzecz technologii, co nie jest jednoznaczne z ich trafnością. Również ludzkie decyzje podjęte pod presją czasu – aby dorównać tempu technologii – oraz w środowisku znacznie większej liczby informacji i możliwości mogą być znacznie gorsze niż wtedy, gdy umysł musiał sobie radzić z ograniczoną liczbą informacji (do czego jest ewolucyjnie przystosowany).

 

  1. Dawniej daną pracę wykonywało kilku ludzi o różnych, uzupełniających się specjalizacjach, teraz może to zrobić jeden człowiek z narzędziami AI, ale ten człowiek ma więcej pracy, choć firma czy zespół może być mniej liczny, mniej kosztowny. Pracownik odpowiedzialny w firmie za wewnętrzną komunikację nie musi już czekać aż informatyk zrobi mu stronę, grafik – ilustracje, analityk – zbierze informacje, tłumacz – przetłumaczy teksty z centrali, wszystko może zrobić sam. Jednak nawet z narzędziami wymaga to wszystko czasu, uwagi, skupienia, umysłowego wysiłku. Oczekiwania wobec niego też będą większe, bo przecież ma narzędzia.

 

  1. Jednym z bardziej wrednych tekstów jest ten popularny: „Nie zastąpi Cię sztuczna inteligencja, ale osoba posługująca się sztuczną inteligencją lepiej od Ciebie.” Rywalizację o dane stanowisko wygra ten, kto weźmie więcej zadań na siebie. Sztuczna inteligencja zastąpi te osoby, które wcześniej z nim współpracowały i które stanowiły naturalne ludzkie środowisko pracy, z jej wadami i zaletami wynikającymi po prostu z rozmaitości ludzkich charakterów, poglądów i postaw. To nowe stanowisko pracy będzie bardziej odpowiedzialne, pod większą presją czasu, a zadania bardziej absorbujące i wyczerpujące. Kogo ma zwolnić AI, to zwolni. Jednak nie można się łudzić, że praca zatrudnionych będzie łatwiejsza. Będzie odwrotnie!

Podsumowując, AI jeszcze bardziej zwiększy nasze  poczucie braku czasu i nie nadążania  oraz fizyczne i psychiczne obciążenie. Nie mamy właściwości mentalnych i fizycznych do wykonania naszej części pracy tak szybko, jak robi to technologia ze swoją częścią pracy. Ale firmy „zadbają”, aby nas podkręcić, abysmy dali z siebie jeszcze więcej. W ostatecznym rezultacie  AI służy celom biznesowym, a nie pracowniczym.

Przy każdej nowej technologii, która coś automatyzuje, do pewnego momentu jest to duża ulga dla ludzi, przyspieszenie procesów i zwiększenie skali. Znacznie większą ilość pracy – np. spowodowana rozwojem biznesu czy zwielokrotnienie obowiązków regulacyjnych – można wykonać tym samym zespołem. Jednak w końcu pojawia się ten moment przełamania, w którym różnica tempa pracy ludzi  i automatów staje destrukcyjna. Wówczas albo trzeba proces całkowicie zautomatyzować, więc uwolnić od ludzi, albo właśnie przebudować procesy i  zasady nimi rządzące, tak aby odzyskać równowagę. UŚWIADOMIENIE SOBIE TEGO JEST DZISIAJ NIEZWYKLE PILNĄ SPRAWĄ.

 

 

Iwona D. Bartczak