Chodzi o wyższą produktywność organizacji, a nie tylko jednostek

Posłuchaj:
Udostępnij:

Na rynek pracy nauczyliśmy się patrzeć jak na największy atut i siłę gospodarki. Dotychczas wydajność polskiego pracownika rosła szybciej niż jego koszt. Te przyrosty produktywności były też większe niż u pracowników w innych krajach europejskich. Z tego powodu warto było w Polsce inwestować i rozwijać biznesy.

Jednak jest w tym obrazku z przeszłości i łyżka dziegciu. Przyrost produktywności pracownika wynikał głównie z przesuwania się miejsc pracy: przyrastania ich w branżach, które wytwarzają większą wartość dodaną. Branże o niskiej wartości dodanej zamierały, znikały lub zastępowane były importem. Ten mechanizm się wyczerpał. Co więcej nie będzie można łatwo zatrudniać większej  ilości tanich pracowników, bo ich zwyczajnie nie będzie dostępnych na rynku pracy. I tu kłania się temat automatyzacji i technicznego oprzyrządowania pracy.

Ale są hamulce

Polscy przedsiębiorcy i menedżerowie są nastawieni ? i wyuczeni – rozwiązywania problemów, ale nie stałego analizowania i doskonalenia procesów, więc rzadko osiągamy stały przyrostu  efektywności. Zmieniamy i poprawiamy proces wtedy, gdy staje się to konieczne, aby przetrwać lub szybko osiągnąć cele biznesowe. Firmy zagraniczne robią to systematycznie, mniejsze korzyści osiągają jednorazowo ale wcześniej zapobiegają problemom, osiągają większą efektywność, do której my staramy się doskoczyć, aby móc z nimi konkurować.

W polskich firmach najczęściej zarządza się pracownikami i maszynami, a nie procesami.  Tymczasem przejście na zarządzanie procesami ? gdzie wszyscy pracują wedle przyjętych zasad i standardów ? przynosi ogromny wzrost efektywności tam gdzie ważna jest powtarzalność, jakość i terminowość. Wynika z tego że:

  1. Mniejsza liczba osób zrobi to, co trzeba, a przy tym popełni mniej błędów i rozwiąże więcej problemów, którymi trzeba się zająć, bo będzie miała na to określony i z góry znany czas, podobnie jak podczas produkcji na linii.
  2. Firma będzie bardziej efektywna, przyniesie większe marże.
  3. Firma będzie bezpieczniejsza, mniej zależna od pracowników, ich lojalności, sumienności i kompetencji, zwłaszcza pracujących zdalnie.
  4. Model biznesu, nieograniczony dostępnością ludzi daje większe możliwości skalowania i dostosowania do potrzeb klientów.
  5. Procesy w takiej firmie można mierzyć, analizować i zmieniać, wiedząc gdzie i jakie to przynosi korzyści.

Niby wiemy to, ale?..

Często bezwiednie korzystamy ze zautomatyzowanych procesów, np. gdy ?automat? poprawia nam worda, czy uzupełnia listę zakupów w e-sklepie, czy zastrzega naszą kartę bankową. Dzieje się tak nawet, gdy nie jest to naszą decyzją. Na ogół wszystko przebiega prawidłowo i jesteśmy z tego zadowoleni. Sytuacja jest odmienna, kiedy świadomie mamy zgodzić się, aby procesy były zautomatyzowane i technologia podejmowała czy podpowiadała jakie należy podjąć decyzje. Wtedy mamy problem z wyrażeniem takiej zgody. Czyli jest to problem mentalny, który decydenci muszą w sobie przełamać.

Dramatyczne przełomy w wydajności mają miejsce, gdy koncentrujemy się na systemie, kiedy przenosimy punkt ciężkości zarządzania z wyników jednostki na wyniki organizacji. Dlatego doskonalenie i automatyzacja procesów jest właściwą drogą do odporności, elastyczności i konkurencyjności. Szczególnie, że automatyzacja nie musi ?zastępować? ludzi a wspierać ich tam, gdzie ich brakuje lub tam, gdzie potrzebujemy ich wesprzeć, jak przy nawigacji, korekcie czy weryfikacji  poprawności wykonania zadań lub zgodności z procedurami czy przepisami.

Bartosz Radziszewski